akatsuki

akatsuki

piątek, 7 marca 2014

Rozdział 5 Przez całą drogę mnie ignoruje!!!T.T

 Rozdział dedykuje pewnemu miłemu anonimkowi, który jako pierwszy skomentował mojego bloga. Arigato anonimku.
*********************************************************************************

 Jutro mam misje!!! Tyle czasu z Sasorim!!! No to zaczynam się pakować. Pół godziny później skończyłam i poszłam na dwór. Czas się wziąć za trening. Wykonałam pieczęcie i przykładając ręke do ziemi powiedziałam:
 -Shoton: Omiwatari no Jutsu!
 Oczywiście nie wyszło. Próbuje znowu. Z równie marnym efektem. I tak jeszcze wiele wiele razy. Trenowałam do wieczora. Po pewnym czasie z ziemi wyłonił się malutki diament. Bardzo malutki. Ale jeszcze nigdy nie uczyłam się żadnej techniki tego żywiołu. To i tak dobrze. Stop. Cofnij. Diament!!! O w dupe. Ile hajsu to jest warte. Kakuzu nie może tego znaleźć. Muhahaha.
     ~~~Następnego dnia rano~~~
 Wstałam wcześniej niż zwykle ale byłam wyspana. Jakimś cudem Tobi całą noc siedział cicho. Ubrałam się i spojrzałam na swój mundurek (czyt. płaszcz dop.aut.). Dzisiaj misja^^. W kuchni nikogo nie było. Nic dziwnego. Większość tego przedszkola śpi do 14.00. Na stole stało ramen i karteczka od Konan:
       "Kochana Kurumi-chan
    Nawet nie wiesz jak bardzo ci współczuje T.T. Będziesz musiała
 spędzić tyle czasu z tymi niewyżytymi bestiami. Musisz cały czas
być czujna. Jak któryś z nich cie skrzywdzi to masz mnie
natychmiast powiadomić, a po waszym powrocie osobiście ich
udusze.
        Twoja przyjaciółka- Konan"
 Ale ona ma ładne pismo. Chociasz w tym liście przypominała mi Akire z Special A. No nic. Zjadłam i poszłam po swój bagaż. Dei czekał już na mnie przy wyjściu. Był z nim ten staruszek z ogonem, którego spokałam pierwszego dnia.
 -Gdzie Sasori?-spytałam.
 -Tu jestem, baka!- powiedział staruszek.- Możemy już iść!?
 -Ty...?
 -To lalka, un. Ma na imie Hiruko, un. Danna jest w środku- uświadomił mnie Deidara.
 -A... Spoko. Ogarniam.
 -Możemy już iść!?- ponowił pytanie lalkarz.
 Posłusznie pokiwaliśmy głowami i wyszliśmy z organizacji. Trudno będzie wzdychać do Sasoriego gdy będzie w tej marionetce. A chciałam go spytać jakie dziewczyny są w jego typie T.T. Teraz nie dam rady T.T. Nasz cel znajdował się dwa dni drogi stąd. Zwój jest tak ważny, że strzegą go 2 dziesięcioosobowe oddziały ANBU. Plan polega na tym, że ja i Dei weźmiemy ich na pół i udupimy (czyt. zabijemy), a czerwonowłosy jako, że jest najmądrzejeszym z nas, a ja mniałąm się pochwalić swoimi umiejętnościami w walce, pójdzie po zwój. Proste prawda.
 Prowadziliśmy z Deidarą nieobowiązującą rozmowe o pogodzie, o wybuchach, o drzewach, o wybuchach, o sobie nawzajem, o wybuchach. Od czasu do czasu próbowaliśmy wciągnąć Danne w rozmowe zadając mu różne pytania typu co sądzi o tym czy o tamtym, ale nas ignorował. Co jakiś czas mnieliśmy postoje, ale ze względu na uzależnienie Sasoriego od czasu zawsze były krótkie, ale wystarczyły na trening, a musze przyznać, że czyniłam szybkie postępy. Oczywiście trenowałam w sekrecie. Chciałam, żeby to była taka niespodzianka. Chłopakom mówiłam, że musze na strone, albo, że chce się przejść, żeby nie wypaść z rytmu. Nie robiłam tego na każdym postoju, bo bałam się, że zacznie to wyglądać dziwnie. Tak znikać bez przerwy. Nareszcie bo bardzo długim marszu nastała noc. Rozstawiliśmy namioty i poszliśmy spać tyle, że ja nie mogłam zasnąć. Za dużo emocji. Postanowiłam jeszcze troche się pouczyć, ale po całym dniu marszu i treningu szybko opadłam z sił. Dobranoc.

*********************************************************************************
Nie pisałam tak długo T.T. Gomenasai. Przeplatały sie u mnie brak weny, kary na komputer i dni, w których zapominałam, że pisze bloga. Gomenasai. Już nie będe. Nie bijcie. Mam szczerą nadzieje, że ten blog ma jakiś fanów i oni o nim nie zapomnieli.